czwartek, 6 grudnia 2012

4. Prezent

Samochód przejechał na czerwonym świetle, kiedy staruszka i mężczyzna w średnim wieku przechodzili pasami na drugą stronę jezdni. Mężczyzna coś wykrzykiwał za odjeżdżającym.
Ze sterczącą czapką,biało-czerwonym szalikiem i skromnym płaszczem wyglądał na człowieka, którego życie nie głaszcze...
Staruszka poszła w swoją stronę, a ja ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Mężczyzna też szedł na przystanek. Po drodze coś wykrzykiwał o prawach pieszych. Dziwny...

Na przystanku wyjął z kieszeni komórkę i nerwowym głosem podyktował numer rejestracyjny samochodu. Mówił o mandacie w wysokości pięciuset złotych. Myślałam, że już nie ma "tajniaków".
Nagle mężczyzna dostrzegł moją obecność i krzyknął: "Pani to widziała!" Nie było mi do śmiechu.
"Co widziałam?" "Jak ten palant przejechał na czerwonym świetle! Jestem z drogówki, dziś żegnaliśmy kolegę, który odszedł na emeryturę, trochę wypiliśmy, ale nadal jestem funkcjonariuszem."
"Widzę, że jest pan bardzo zdenerwowany tą sytuacją, ale idą Święta i jest czas Adwentu, trzeba być dobrym... Ja bym darowała temu kierowcy, w końcu nikomu nic się nie stało..."
"Za późno, już zgłosiłem do bazy."
"Przecież mógłby pan powiedzieć, że się pan pomylił... Miałby pan radość w sercu..."
"Mówi pani?"
"Tak, jestem tego pewna. To najważniejsze."
Mężczyzna szybkim ruchem wyjął ponownie komórkę i powiedział:
"Anuluj to zgłoszenie tego faceta z Gdyni."
Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam małą czekoladkę z "Sowy". Podałam ją mężczyźnie i powiedziałam:
"Życzę panu radosnych, pogodnych Świąt."
Mężczyzna wziął czekoladkę i przez chwilę stał jak małe dziecko wpatrując się w nią jak w wigilijny opłatek - jakby chciał podzielić się ze mną, bo Święta coraz bliżej.
Nagle, jakby się ocknął i nerwowo zapytał:
"O której ma pani autobus?"
"Zaraz." - odpowiedziałam.
"To ja zdążę!" - krzyknął i szybko pobiegł.
Po chwili przybiegł z kwiatem w ręku. To dla pani. Uśmiechnęłam się. "Dlaczego?" - zapytałam.
"Ma pani takie dobre serce."
"To pan ma dobre serce."
"Jak ma pan na imię, pomodlę się za pana."
"Jestem Mariusz, bardzo pani dziękuję."
Właśnie nadjechał mój autobus. Wsiadłam z długą czerwoną różą w ręku. Śmiałam się sama do siebie, nie dowierzając jak w tak krótkim czasie zdążył się ze mną podzielić swoją RADOŚCIĄ.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz